Europa,  Włochy

Monopoli, czyli jak zjeść pizzę i mieć makaron

Jedna z moich prawd życiowych brzmi: nie wiesz dokąd jechać, jedź do Włoch. Od niedawna mam nową prawdę życiową: Apulia to zawsze dobry pomysł. W pewien piękny letni piątek stwierdziłam, że czas na urlop, czas nad morze. Nadmorski pęd zapędził mnie do Monopoli, o którym wiedziałam mniej więcej tyle, że jest nad morzem i da się tam dojechać z Bari. Brzmi jak dobry początek.

Włochy w pigułce

Co robić w Monopoli? W Monopoli najlepiej jest być. Jeść, pić, spacerować, żyć. Pływać w morzu, wchodzić w zaułki. Robić sobie zdjęcia z kaktusami. I zaczynać dzień w jedyny słuszny sposób. Poranki są dla mnie święte. Śniadanie, kawa, potem możemy rozmawiać. We Włoszech: rogalik z dżemem (najlepiej morelowym) i espresso. Po ten początek idziemy do Cafe Roma i nie wiemy, czy jesteśmy na planie jakiegoś filmu, czy to po prostu włoska rzeczywistość. Nieważne. Ważne, że to są Włochy o jakie mi chodziło. Machające ręce, filiżanka wędrująca nad głowami, bo Antonio zamówił do stolika. Kolejna filiżanka trafia na krzywą wieżę pokawową w zlewie. Kolejne espresso przy ladzie, rogalik dla tej pani. Cafe Roma to Włochy w pigułce. Jest chaotycznie, serdecznie, smacznie. Starszy pan przepuszcza mnie w kolejce, ależ nie, niech pan idzie pierwszy, nie, pani pierwsza. Nie da się nie uśmiechnąć.

Kaktusy i pozostała flora

O dziwo nie tylko jedzenie wywołuje u mnie uśmiech. Podobnie działają rośliny w zaułkach, uliczkach i przed domami. Czy to jakiś fenomen Apulii, czy całe południe tak ma? Monopoli, Bari, Locorotondo, Ostuni. Opuncje, monstery, wilczomlecze. Na tym kończy się moja znajomość flory południowych Włoch. Roślinna ignorancja nie przeszkadza mi w docenianiu tych gankowych aranżacji. Czyż to nie jest piękne?

Piękny jest też pewien pocztówkowy widoczek. Najbardziej znane miejsce w Monopoli. Port z niebieskimi łódkami rybaków. Nie zliczę ile razy przechodziłam tamtędy o każdej porze dnia. Cóż, lubię niebieski, a port jest zaraz przy głównej arterii przechodzącej przez Centro Storico. Warto zbaczać w zaułki, gubić się, przechodzić trzy razy przez ten sam plac z tym samym kościółkiem. 

Swoją drogą, Monopoli to chyba pierwsze włoskie miasto, gdzie nie do końca działał mój system namierzania kawy. Dla przypomnienia: chcesz kawę, znajdź kościół, będzie przy nim kawiarnia. System się wysypał, bo w centrum Monopoli jest zatrzęsienie kościołów. I to całkiem ciekawych, tak jak Chiesa Santa Maria Del Suffragio, przyozdobiony czaszkami i z 9 mumiami w środku.

Tuż obok jest katedra, a przy niej mur. Ponoć pewien biskup kazał go wybudować, żeby morska bryza nie podwiewała spódnic pań przechodzących przez plac katedralny. A skoro o bryzie mowa… Przecież miało być morze!

Może nad morze i na plaże Monopoli?

Jestem wybredna w kwestii morza (i nie tylko). Woda musi być turkusowa, przejrzysta i ciepła. Adriatyk spełnił wszystkie te kryteria. Plaże w Monopoli są dość specyficzne. Główna jest przy samym Centro Storico i akurat była w remoncie. Kolejne to mniejsze bądź większe zatoczki z mniejszą lub większą ilością piasku. Im dalej od centrum, tym mniej ludzi, ale też bardziej skalisto. Poleżeć z książką się nie da, ale kto by leżał gdy jest tak pięknie? Polecam wypłynąć z zatoczki Scogliera Perla Nera. Widok z morza na stare miasto robi robotę! Kawałeczek dalej jest Cala di Porto Verde – spokojniejsza, piękna i bardziej dzika.

Włoskie jedzenie forever

A jak już pozwiedzamy i popływamy, to warto uzupełnić kalorie. Oto moja subiektywna lista gastronomicznych faworytów, czyli co zjeść w Monopoli:

  • Primo Pasta Bar – makarony w okolicach 5 euro za standardową porcję. Polecam ten z tuńczykiem i ten z małżami i każdy inny. Jedliśmy tam CODZIENNIE.
  • The King Street Food – wbrew pozorom to nie food truck, a knajpka na placu w Centro Storico. Pizza koło 5 euro. Godny Aperol Spritz. Coperto akceptowalne.
  • Pizza na kawałki za 1 euro lub cała Margharita za 3,50 euro – nazwy miejsca nie pamiętam, ale szukajcie na Piazza Vittorio Emanuele II w okolicy skrzyżowania z via Rattazzi
  • La Perla Nera – Aperol Spritz z najlepszym widokiem na morze
  • Iridium Cafe – dobre na śniadanie i rogalika z dżemem morelowym
  • Cafe nel Chiasso – kawiarnia w pięknym zaułku. Kelner polecał Sangrię, ja też.

I tak oto ten tekst zatoczył koło. Od jedzenia zaczęłam, na jedzeniu skończyłam. 

7 komentarzy

  • Viola z My British Journey

    Wspaniale obrazki z podróży, Włochy są cudowne i wciąż czuje nienasycenie spoglądając na tą piękną krainę, przed nami planowanie urlopu w nowym roku i chyba wybierzemy się w te cudowne rejony jakie nam tutaj zaprezentowałaś. Tam wszystko jest takie pełne życia, kolorów, zapachów i smaków, począwszy od małej uliczki na rogu kościoła, po wesoły tlumek w zatłoczonej kawiarni. È tutto bellissimo😊

  • Irena-Hooltayewpodrozy

    O włoskim jedzeniu mogę rozmawiac godzinami i mogę też godzinami jeśc włoskie pyszności.
    Bardzo lubię ten kraj, chociaż Apulia mało mi znana. Najczęściej odwiedzam Toskanię.
    Kraj w którym dobrze się czuję i praktycznie wszystko mi tam odpowiada.
    Dzięki za spacer po Monopoli i przybliżenie tej części Włoch.
    Pozdrawiam!

  • Malgosia/MatczyneFanaberie

    Piękna podróż. Mega przydatna lista miejsc, gdzie można zjeść coś pysznego. Kolejnych takich podróży 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *