Świąteczny kicz jest bardzo bliski mojemu sercu. Swetry w renifery, skarpetki w bałwanki i wszystko to, co normalnym ludziom kojarzy się z totalnym brakiem gustu. Nikogo chyba nie zdziwi, jeśli do tego zestawu dodam jeszcze ogromną chęć pojechania na typowy niemiecki Weinachtsmarkt. Świąteczny kicz w najlepszym wydaniu. Mogę oficjalnie stwierdzić, że się udało. Jarmark świąteczny nie był co prawda niemiecki, ale austriacki, za to był przepiękny. I więcej niż jeden. Nie pchałabym się na jarmark świąteczny do Wiednia (500km), bo Drezno mam bliżej (200 km), gdyby nie moja koleżanka, tymczasowo mieszkająca w Ljubljanie. Chciałyśmy się spotkać i połowa drogi między Wrocławiem a Ljubljaną wypadła w Wiedniu. Jarmark świąteczny jest Wiedniem,…