Czas na kolejne (po Tajlandii) zderzenie oczekiwań z rzeczywistością. W tym odcinku Wietnam. Za stereotypy oczywiście z góry przepraszam.
Oczekiwanie: październik jest najlepszym miesiącem na północny Wietnam
Rzeczywistość: taaa… Miało być sucho, zwłaszcza w Sapie. Miała być pogoda idealna na trekking. Miało być pięknie również w Ninh Binh. A w zamian za to było niekończące się oberwanie chmury w Sapie i powódź w Ninh Binh. Za to w zatoce Ha Long, w której zazwyczaj jest szaro i pochmurno, było IDEALNIE. Najwyraźniej żyjemy w czasach, w których pogoda jest tak nieprzewidywalna, że równie dobrze można wróżyć z fusów zamiast ją przewidywać.
Oczekiwanie: będzie dobre jedzenie
Rzeczywistość: no nie powiem, że było niedobre, ale zdecydowanie było dość monotonne. Wietnamska kuchnia rosołem i kolendrą stoi, a powiedzieć, że nie lubię kolendry, to jakby nie powiedzieć nic. Wietnamczycy ładują do dań całe gałązki kolendry. I mięty, co akurat jest pozytywne. Niestety innych przypraw głównie brak i może dlatego większość dań smakowała dość podobnie. Byłabym jednak niesprawiedliwa, gdybym przekreśliła całą wietnamską kuchnię. W moim osobistym rankingu wygrywają bagietki ze wszystkim – banh mi i curry w knajpce Choi Oi w Mui Ne. Szybka podróż kulinarna po Wietnamie i najlepsze lokale, na które trafiliśmy:
Hanoi – Bun Bo Nam Bo
Hoi An – Banh Mi Phuong
Ho Chi Minh – Bun Cha 145 Bui Vien
Mui Ne – Choi Oi
Oczekiwanie: Wietnamczycy nie będą zbyt przyjaźni – naczytałam się w Internecie, że praktycznie każdy chce oszukać turystę, bo turyści to pieniądze.
Rzeczywistość: to przesympatyczny naród! Wystarczy podejść do kogoś z uśmiechem od ucha do ucha i wiadomo, że się dogadamy. Każdy pomoże, wskaże drogę, ucieszy się, że jedzenie smakowało. Nikt nam krzywdy nie zrobił, a mniej sympatycznych osób było może ze 3.
Oczekiwanie: będzie ciężko dogadać się po angielsku
Rzeczywistość: było ciężko. Czasami bardzo. Miałam wrażenie, że większość ludzi pracujących w turystyce ma wyuczone kilka zwrotów na konkretne sytuacje i jeśli Twój problem wykracza poza te sytuacje, będzie ciężko. I dość absurdalnie. Przykładowa rozmowa z recepcjonistą w hotelu w Ho Chi Minh City:
-Do you have a scale, so we can check how heavy our backpacks are?
-Yes, you can leave your luggage in the morning and go sightseeing. What time will you come back?
Przykład ze sklepu w Mui Ne, w którym dzień wcześniej przypadkowo zostawiliśmy parasol:
-Hi, we left a green umbrella here yesterday.
-…
Pod względem językowym było ciężko, ale z pomocą uśmiechu i gestów dogadaliśmy się prawie z każdym.
Oczekiwanie: zginę marnie próbując przejść przez ulicę.
Rzeczywistość: tak, ruch w miastach jest straszny. Skutery są wszędzie. Przepisy ruchu drogowego nie istnieją. Jak głosił napis na jednej z koszulek: green light – I can go, yellow light – I can go, red light – I still can go. Ale nie było aż tak źle. Ruch w Wietnamie ma to do siebie, że jest w miarę płynny i W MIARĘ przewidywalny. Ty chcesz przejść przez ulicę, skuterzyści chcą dojechać do celu, ogarniecie to. Fakt, są irytujący, gdy robią sobie skróty przez chodnik, ale nie jest aż tak źle, jak straszy internet. Tylko raz utknęłam na wielkim skrzyżowaniu i nie wiedziałam w którą stronę się ruszyć.
A wożenie na skuterze szafy, worka ryżu i do tego dwójki dzieci jest zupełnie normalne. Cytując kolegę z autobusu: tutaj skuter to jak Fiat 126p kiedyś w Polsce.
Oczekiwanie: będzie dobra kawa.
Rzeczywistość: ODDAJCIE MI WIETNAMSKĄ KAWĘ! Wietnam jest 2. Największym eksporterem kawy na świecie. I nie bez powodu. Wietnamska kawa jest po prostu pyszna. Ani razu nie trafiliśmy na kwaśną albo gorzką kawę, mimo że piliśmy ją naprawdę mocną. Co ciekawe, ziarna kawy są palone z dodatkiem masła albo tłuszczu roślinnego i ponoć właśnie to sprawia, że wietnamska kawa ma specyficzny (pozytywnie specyficzny smak).
Na codzień piję czarną kawę. Bez mleka, bez cukru. Ale jako największy łasuch na świecie nie mogłam przejść obojętnie obok wietnamskiej kawy z mlekiem. Wietnamska kawa z mlekiem nie jest kawą z mlekiem. Jest kawą z ekstremalnie słodkim, ekstremalnie skondensowanym mleczkiem. Polecam na zimno. Sposób parzenia kawy po wietnamsku też polecam:
16 komentarzy
maszbabopodroz
Ech…., za długo już nie byłam w Azji… Wpierdzielałabym to monotonne (nie byłam w Wietnamie, ale wierzę na słowo;)) jedzenie jak szalona – byleby tylko było mi dane 😉
worldwidepanda
azjatyckie jedzenie jest super <3 nawet jeśli trochę monotonne 😀
Agnieszka Binkiewicz
Świetne zestawienie – takie mało sztampowe. 🙂 Lecę poczytać o Tajlandii, bo śnię o tamtejszych owocach, które ponoć można kupić na każdym kroku.
worldwidepanda
bardzo dziękuję 🙂 to prawda, w Tajlandii (i Wietnamie też) owoce są na każdym kroku. W Wietnamie moim faworytem była marakuja, ale niestety rozczarowała mnie żółta wersja mojego ukochanego mango, jakieś takie kartoflane było 😉
LiliEss
Mega wyprawa, znisolabym ten deszcz dla takiej pysznej kawy warto. A tak na poważnie to jaki miesiąc jest na Wietnamską przygodę optymalny ? Nie lubię pływać w kanałach deszczowych pełnych śmieci a miałam przedsmak takich ulew będąc w Malezji.
worldwidepanda
ciężko powiedzieć, bo Wietnam to bardzo długi kraj i przez to klimat w różnych miejscach jest różny. Październik miał być idealny na północ i jak się okazało nie był 🙂 środkowy i południowy Wietnam PONOĆ najlepiej zwiedzać od grudnia do kwietnia. W jakim miesiącu byłaś w Malezji?
Kobieca Intuicja
Wietnam to jakoś nie mój kierunek podróżniczy… 🙂 Ale o tym, że Wietnam jest 2. największym eksporterem kawy na świecie nie miałam zielonego pojęcia! 🙂 Pozdrawiam
worldwidepanda
cieszę się, że mogłam się podzielić ciekawostką 🙂
Magda
Świetnie opisałaś Wietnam 🙂 Oglądałam kiedyś program o tym kraju i podobnie o nim mówili 🙂
worldwidepanda
dziękuję! 🙂 jeszcze nie opisałam wszystkiego 😉
mynameiswind.com
To prawda, że Wietnam sporo się różni od tego co wypisują w Internecie. Też się dużo nasłuchałam szczególnie od chińskich znajomych jak Wietnamczycy widzą chodzący bankomat w turystach. A potem dowiedziałam się, że w Wietnamie nienawidzą Chińczyków. Dobrze, że my u nich jesteśmy mile widziani:). Sami mili mi się trafiali, raz tylko jakiś babiszon oszukał mnie na reszcie na targu w Hoi An. Powiem Ci, że kawy jak nienawidzę na codzień to tylko mogę pić wietnamską, ale co do jedzenia się nie zgodzą. Zresztą to może zależy od miasta, ale takie Hanoi bym obdarowała całym firnamentem gwiazdek Michelina. Pozdrawiam:)
worldwidepanda
Jak posłuchałam opowieści Wietnamczyków, to nie dziwię się, że Chińczycy nie są ich ulubionym narodem 😉 zawsze musi się trafić jeden wredny babiszon, tak dla równowagi 😉
Artur
Świetny tekst 🙂 Uwielbiam podróżować, ale wiem że do Wietnamu nigdy nie trafię. Tym bardziej z ciekawością czytam takie wpisy 😀 P. S. Red light rulez 😀
worldwidepanda
dziękuję 🙂 Wietnam nie jest w sferze Twoich zainteresowań? 🙂
Maria
Wybieram się do Wietnamu, z zainteresowaniem przeczytałam. Do kolendry już się przyzwyczaiłam i polubiłam, a nawet uprawiam. Po Indiach żadne przejście przez ulicę mi nie straszne.
admin
przechodzenie przez ulicę w Wietnamie jest trochę demonizowane 😉 chaos, ale działa. Masz już plan na Wietnam?