Historia 1. Praga, dworzec autobusowy Florenc, 5:15
Ciemno, pusto, 11 stopni. Polacy zasiedli przy stolikach, wyciągnęli kanapki. Pewna para blondynów wyciągnęła wielkie pudło jeżyn. Smaczne są jeżyny o 5 rano. Przyszli Niemcy, popatrzyli bezradnie na zamkniętego Burger Kinga i poszli. A Polacy dalej jedli kanapki. Kurtyna.
Historia 2. Lotnisko w Dubaju, 23:00
Uderzenie gęstego, gorącego powietrza rzekło “Salam alejkum, witamy w Dubaju”. Korek autobusów na płycie lotniska. Rondo na płycie lotniska. A potem niezwykle potężna kolejka do odprawy paszportowej. Po prawej: młodzi szejkowie i ich szejkinie. Przed nami: macająca się po tyłkach para Czechów. Po lewej: pasażerowie samolotu z Kabulu, jeden z nich z arbuzem pod pachą. Jest w tym pewna różnica interkulturowa.
Historia 3. Hotel w Dubaju, północ
Przyjechali i robią zamieszanie. Hinduski angielski na recepcji tłumaczy, że dzisiaj mają dla nas twin bed, ale spokojnie, jutro zamienią na one bed. Voucher z rezerwacji jest? W walizce? No problem sir, przynieś w drodze na śniadanie, sir. Siódme piętro, piękny pokój. I zimny prysznic. Ale jak to? No trudno, może jak jest tak gorąco, to bierze się zimny prysznic. Ok, a jak się włącza wentylator w łazience? O, jakiś włącznik. O, “hot water”. Człowiek vs Dubaj 0:1.
Historia 4. Powietrze ma warstwy jak cebula albo ogry.
Poszliśmy w Dubaj. A raczej pojechaliśmy. Tygodniowy bilet kosztował nas 80 AED, 80 zł. Bezzałogowe metro śmierdzące nowością i tylko nowością. Czyste do bólu. Metro nie ma stacji, ma dworce. I jest metrem naziemnym. Dworzec od torów oddziela szklana ściana. Przyjeżdża pociąg. Zatrzymuje się idealnie tam, gdzie powinno. Otwierają się drzwi metra. Otwierają się drzwi ściany. Wchodzimy. Przedziwne uczucie: gdy wchodzisz z klimatyzowanego dworca do klimatyzowanego metra, przecinasz cienką warstwę nieklimatyzowanego powietrza. Jakieś 25 stopni różnicy.
Historia 5. Zachód słońca w Dubaju.
Pierwszego dnia ruszamy spod Burj Khalifa metrem do Dubai Marina, żeby zobaczyć zachód słońca. Ruszamy, gdy słońce jest nisko. Docieramy, gdy jest już zupełnie ciemno. Nie wyszło. Jeszcze raz, następnego dnia. Znowu to samo. I jeszcze raz. No chwila, przecież metro szybko jeździ, dotarcie z punktu A do B zajmuje nam 20 minut. Cóż, słońce w Dubaju zachodzi jeszcze szybciej. Zaskakująco szybciej.
Historia 6. Łatwiej kupić Ferrari niż obiad
Chcemy zjeść obiad. Nie chcemy fast foodu. Nie chcemy wydać majątku. Normalny obiad poprosimy, coś jak schabowy Bliskiego Wschodu. Jedzenia na horyzoncie nie widać, za to moglibyśmy kupić z dziesięć samochodów różnych marek. Albo koło naszego hotelu nie ma jedzenia, albo w Dubaju łatwiej kupić Ferrari niż obiad.
4 komentarze
wyprawyiinnesprawy
Na ziemne Metro? Dla mnie bomba, mam klaustrofobie i nienawidzę jeździć metrem.
worldwidepanda
dokładnie takie 🙂 jest świetne, bo jedziesz metrem i jednocześnie zwiedzasz. Biegnie ponad poziomem ulicy, więc jest rewelacyjny 🙂
zasob.pl
No i to nazywają się zdjęcia wysokiej jakości. A pomyslec ze byly wtawione 4 lata temu hohoho.
Karolina | Worldwide Panda
Dziękuję 🙂 zadziwia mnie jak czas szybko płynie 😉