Tajlandia była moim pierwszym wyjazdem w odległe części Azji. Tak jak przy każdym wyjeździe, mniej lub bardziej świadomie miałam jakieś oczekiwania. I postanowiłam zrobić mały eksperyment: spisałam te oczekiwania przed wylotem i teraz konfrontuję je z tym, co zobaczyłam na miejscu. Sama jestem ciekawa jak bardzo się pomyliłam 🙂 za możliwą nadmierną stereotypizację myślenia z góry przepraszam.
3,2,1… Zapraszam na pojedynek oczekiwań i rzeczywistości
Oczekiwanie 1.: Pora deszczowa porą deszczową, ale będzie lało raz dziennie, głównie w nocy i szybko minie
Rzeczywistość: z wyjątkiem pewnej niedzieli gdy lało 4 razy, faktycznie lało raz dziennie albo wcale. Niestety zazwyczaj nie w nocy, ale popołudniu, chociaż kilka razy pogroziło również rano. Prognozy pogody nie miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, stare dobre obserwowanie nieba było znacznie bardziej praktyczne. Pogoda też znacząco różniła się między rejonami Tajlandii, ale w ogólnym rozrachunku nie taki zły ten październik jak go malują.
Oczekiwanie 2.: jedzenie będzie dosłownie wszędzie.
Rzeczywistość: na pewno nie rano. Niestety stragany z jedzeniem rozstawiały się mniej więcej koło 10:00, więc zjedzenie śniadania o 8:00 było najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Wyobrażałam sobie Bangkok jako miejsce, gdzie wychodzisz z hotelu i od razu potykasz się o wózek z jedzeniem (tytuł światowej stolicy street foodu zobowiązuje), niestety nie we wszystkich częściach miasta tak było i czasem namierzenie obiadu trwało 15 minut zamiast 3 🙂 poza tym jedzenie faktycznie było wszędzie
Oczekiwanie 3.: nie będzie to najczystszy kraj na świecie
Rzeczywistość: korzystając z tego posta chciałabym przeprosić wszystkich Tajów. Niemcy mogliby się od Was uczyć. Wszyscy mogliby się od Was uczyć. Chcesz wejść do hotelu? Zdejmuj te brudne sandały, wstęp tylko boso. Sprzedawca w sklepie nie ma co robić, bo akurat jest pusto? Na 99% zamiata. Jeśli nie zamiata, to znaczy, że właśnie skończył. Padał deszcz i liście walają się po chodniku? Spokojnie, zaraz zostaną zamiecione. Sprzedaż mioteł to chyba najlepszy biznes w Tajlandii. I jeszcze jedno: naprawdę chciałabym wiedzieć jak doczyścić te wszystkie woki i miski, żeby błyszczały się tak, jak na tajskich straganach z jedzeniem.=
Oczekiwanie 4.: w Tajlandii będzie panował chaos
Rzeczywistość: mam wrażenie, że Tajlandia jest krajem samoorganizującym się. Zupełnie tak, jakby działał tam jakiś magiczny oddolny System stworzony przez Tajów, żeby wszystkim żyło się lepiej. Taka niewidzialna ręka rynku w społeczeństwie, dążąca do tego, żeby życie po prostu działało. Wszystko dzieje się w pozornym chaosie, ale to działa. System działa. I to działa bez zarzutu. Chcesz przedostać się przez ulicę i boisz się jadących samochodów? Idź przed siebie (z zachowaniem ostrożności i rozsądku, acz zdecydowanie), a nic Cię nie rozjedzie. Chcesz wyrzucić papierek, ale nie ma kosza na śmieci i jakimś cudem jest czysto? Na pewno w konkretnym miejscu ulicy są duże worki ze śmieciami, tam wyrzucisz, a za kilka godzin worków nie będzie. Chcesz się dogadać z Tajem, ale nie mówi po angielsku? Dogadasz się. Ty chcesz się dogadać, on chce się dogadać, więc co stoi na przeszkodzie? Chcesz pojechać autobusem, ale nie wiesz gdzie kupić bilet? No przecież to logiczne, że jak chcesz pojechać autobusem, to bilet kupuje się W AUTOBUSIE, no bo gdzie indziej? I oczywiście, że wysiądziesz tam, gdzie chcesz wysiąść, bo kasjerka upewni się dokąd jedziesz i da Ci znać, że już na Ciebie pora (tak, w tajskich autobusach jest i kierowca i kasjerka). Idziesz do świątyni, ale masz krótkie spodenki? Spokojnie, na miejscu mogą Cię ubrać w długie portki, w końcu chcesz zobaczyć świątynię i płacisz za to kilka złotych, więc dlaczego ktoś miałby nie pójść Ci na rękę? System działa. I działać będzie, bo każdy chce przetrwać i każdy chce, żeby przetrwali turyści. W końcu turystyka to 10% tajskiego PKB, więc o turystę trzeba zadbać.
Tajski System bazuje na kilku jakże podstawowych zasadach wzajemnej uprzejmości, dbania o otoczenie i upraszczania życia. I to działa. Wspaniale działa. Jedyna rzecz, która nie działa, to dbanie o środowisko. Nie jestem szalonym ekologiem, raczej plasuję się w połowie stawki świadomości ekologicznej, ale nawet mnie boli rozdawanie reklamówek do każdej jednej rzeczy, która kupujesz i słomki do każdego napoju w butelce, który kupujesz (włączając w to wodę). Drodzy Tajowie, utoniecie w plastiku.
Oczekiwanie 5.: bez problemu dogadam się po angielsku
Rzeczywistość: no nie do końca 🙂 niestety angielski u Tajów leży i się wygrzewa pod palmą. I to kompleksowo: mówienie, ortografia, gramatyka (nigdy nie zapomnę “please take out your shoes”). Nie pomaga też fakt, że mówią bardzo bardzo bardzo cicho. Na szczęście, tak jak wspomniałam wyżej, Tajowie chcą się dogadać i się dogadają choćby nie wiem co i choćby po angielsku nie mówili ani słowa. Nawet targować się da, w końcu ktoś wymyślił kalkulator i można na nim napisać cenę. Tylko lepiej nie budować skomplikowanych konstrukcji i długich pytań. Prostota ponad wszystko.
6 komentarzy
morskieukulelewiberii
Tak apropos tego , że każdy może być elektrykiem w Tajlandii mogę dołączyć, że każdy może być nauczycielem angielskiego. Mój przyjaciel zatrudnił się bez żadnego doświadczenia i uprawnień jako nauczyciel w szkole podstawowej i jest bardzo zadowolony 🙂 super wpis ! 🙂
beforeankadies
Bardzo fajny, ciekawy wpis z super zdjęciami;) Pozdrawiam serdecznie!
worldwidepanda
bardzo dziękuję 🙂
lestravelers
Mamy to samo! Zwłaszcza z dogadywaniem się po angielsku… na dźwięk innego języka niż tajski większość Tajow po prostu odwraca się na pięcie i odchodzi! 🙂
worldwidepanda
Ale trzeba im przyznać, że robią to z uśmiechem 🙂
Pingback: